sobota, 6 grudnia 2014

Siedzieliśmy razem i patrzyliśmy na drzewa, czyli Pamiętnik.

           Nigdy za romansami  nie przepadałam. Same wątki o tej tematyce tolerowałam, mogły być nawet dość ciekawe, ale nie wyobrażałam sobie czytania książki, w której chodzi tylko o miłość. Ale ostatnio napadło mnie uczucie, że muszę przeczytać jakieś romansidło. Wiele słyszałam o Sparksie, rodzina też mi go reklamowała jako "Tego, co pisze takie wyciskacze łez", no a w domu miałam właśnie ten tomik. Tomik - bo zaledwie 200 stron...
             Noah,spokojny, uwielbiający poezję młodzieniec pewnego lata spotyka Allie i błyskawicznie się w sobie zakochują. Miłość jest wspaniała, ale dziewczyna musi wyjechać, a spotykają się razem dopiero po 14 latach, kiedy to jest ona już zaręczona z prawnikiem, Lonem... Czy ich związek przetrwał próbę czasu?
              Wydaje mi się, że odpowiedzi można domyśleć się od razu i fakt faktem , książka nie zaskoczyła mnie niczym, kompletnie niczym. Jednakże, narracja dzieli się jakby na dwie części: opowiadaną historię właśnie tej miłości i na kawałki z punktu widzenia staruszka czytającego tą historię kobiecie, którą się "opiekuje" w domu starości.  Przeważa ta pierwsza, druga to głównie ostatnie 50 stron.
              Książka o miłości powinna, moim zdaniem, rozczulić i sprawnie pokazać ten wątek, nie sprawiając przy okazji, że czytelnik dostanie cukrzycy. No i niestety byłam tego bardzo bliska, bo jak znów czytałam, jak to się kochają (zdecydowanie za dużo tych wyznań...) i spędzają czas siedząc pod drzewem i czytając poezję, tak mnie mdliło od tej słodkości i wyidealizowania, że... Ech. Jednakże, moje ogólne wrażenia z książki polepszyły się od czasu, kiedy akcja przeniosła się do domu starości - wtedy było wzruszająco (nie płakałam, ale serduszko troszkę zabolało).
            Wierzycie w związki idealne? W takie, w których nigdy się nie kłócą, ba, nigdy nie mieli nawet odmiennego zdania? Ja nie, a tutaj właśnie taki był związek, wiem, że narzekałam na to chwilę temu, ale to naprawdę mnie dziwiło...nie, nie dziwiło, po prostu denerwowało...
            I wszystko jest takie proste, właśnie, nieskomplikowane, jak i charaktery postaci. Nie wiem, może to tylko ja, ale nie zauważyłam w nich żadnych, ale to żadnych, wad. Wszyscy byli bez skazy, oprócz Lona, który chociaż nie był kreowany na "tego złego", to jednak wyraźnie był bardziej negatywny, by potem przestać takim być. Pokazano całe wydarzenia tak, jakby nie było zupełnie innej perspektywy.
           Ale to nie jest zła książka. Świadczy o tym głównie język autora - nie jest jakiś skomplikowany, ale bardzo obrazowy i po prostu pięknie wszystko opisuje, tak... poetycko. O ile zazwyczaj za takim nie przepadam, tak tutaj pasował bardzo dobrze.
           Napisałabym, że czyta się przyjemnie, ale nie jestem w stanie tego zrobić, ponieważ w pewnym momencie lektura zaczynała mnie tak męczyć tymi przesłodzonymi wyznaniami, że myślałam już, że nie wytrzymam, na szczęście uznałam, że jest na tyle krótko, iż mogę to dokończyć... Jednak nie objawiało się to przez cały czas.
             Może po prostu romanse nie są dla mnie, ale jednakże kiedyś jeszcze po nie sięgnę, kiedy będę potrzebowała odpoczynku, lecz na pewno nie będzie do utwór Sparksa. Przeszkadzało mnie tu wyidealizowanie i nadmiar wyznań, a ponadto sam temat, będący dość wyświechtanym. Jednakże, plusem był tu język autora, ostatnie 50 stron oraz fakt, że po części czytało się przyjemnie. Nie mogę jednak wystawić temu oceny wyższej niż 5/10, wystawiam więc... 4+/10.

Do następnego!

1 komentarz:

  1. Być może romanse rzeczywiście nie są dla Ciebie, albo nie przeżyłaś jeszcze miłości, która jest idealna i do bólu romantyczna ;)
    Dla mnie ta książka jest niczym synonim dobrego romansu, łamie serce, rozczula i budzi tęsknotę za czymś doskonałym. Sparks to autor, który maluje słowem emocje i robi to idealnie, jednak masz rację, to nie są książki dla każdego.

    OdpowiedzUsuń

Jak już poświęciłeś/aś chwilkę, żeby to przeczytać, to zostaw po sobie ślad! Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota i pokazuje mi, że kogoś jednak obchodzą moje wypociny ;)