Ostatni z moich "ślepych" wybrańców z biblioteki. Poprzednie nie były najlepsze, ale pomyślałam - autor nawet znany, nawet lubiany... przecież nie może być złe. Pocieszyłam się, że najprawdopodobniej będzie to przyjemny przeciętniak i w sumie zostałam zaskoczona ;)
Zamordowany zostaje Carl Franconi, dość znana postać w świecie przestępczym. Niedługo ma zostać dokonana sekcja zwłok, ale trup znika z kostnicy, natomiast parę dni później na stole ląduje topielec pozbawiony rąk, głowy oraz...wątroby. Jack Stapleton wraz z doktor Laurie Montgomery dowiaduje się, że topielec to... Carl Franconi. Nie wyjaśnia to nadal wielu rzeczy, a po odpowiedź trzeba będzie wyruszyć aż do Gwinei Równikowej...
Akcja dzieje się naprzemiennie na dwóch frontach - mamy dwa różne "zestawy" postaci, dwie różne sprawy. Pierwsza to wspomniana wcześniej sprawa dotycząca zniknięcia zwłok i ich ponownego się pojawienia, druga natomiast jest tym powodem, dlaczego "Chromosom 6" jest nazywany thrillerem medycznym, a nie tylko thrillerem - poznajemy ekipę, która zajmuje się...hodowlą transgenicznych szympansów. Raczej bliżej temu do science-fiction, aniżeli do medycyny, ale...
Ale nie przeszkadza to autorowi rzucać na prawo i na lewo skomplikowanymi, medycznymi terminami. Parę z nich jest wyjaśnionych, ale to nie zmienia faktu, że przez to czyta się ciężkawo. Robin próbuje wyjaśnić to, jakim cudem przeszczepienie małpie kawałka ludzkiego genu właśnie do chromosomu 6 może sprawić... no różne rzeczy. Na dodatek po zapoznaniu się z paroma opiniami i po swojej doszłam do wniosku, że osobom nieobeznanym w medycynie przeszkadzać będzie ilość terminów, natomiast tym obeznanym - nielogiczność i nieprawdopodobieństwo.
Mimo wszystko wciąga. Po prostu wciąga. Bywa przewidywalne, bywa nudnawe, ale wciąga. Nawet, jak parę rzeczy można wywnioskować błyskawicznie, a Robin próbuje zrobić z nich tajemnicę, to po prostu wciąga i czyta się niesamowicie szybko - tutaj dodanie elementów typowo przygodowych zrobiło wiele dobrego, bo jest trochę akcji i jest to akcja ciekawa.
Teraz niestety znów wymienię trochę wad. Pierwszą jest styl autora, który kompletnie mi nie podszedł. Z jednej strony aż chciało się przewracać strony, aby dowiedzieć się co dalej, a z drugiej strony pióro Cooka pozostawiało wiele do życzenia. Niby nie było z nim nic złego, ale wydawało mi się jakieś takie...sztywne.
Kolejną sprawą są postacie. Nie irytowały, ale...no właśnie. Pozostawiały mnie obojętną, czasem wydawały się wręcz płaskie. Z nikim nie mogłam się bliżej zidentyfikować, ba, nawet się do nich nie przywiązałam... Po prostu nie.
Cóż... książka ma wiele wad i nie zamierzam jej nikomu polecać. Ma jednak jedną, największą zaletę, która sprawia, że jednak w ostatecznym rozrachunku "Chromosom 6" nie jest złą lekturą. Wciąga. Pozwala się oderwać od rzeczywistości. Fabuła jest po prostu ciekawa, niestety cała reszta nie pozwala mi jej naprawdę dobrze ocenić...5/10.
Książka niestety nie dla mnie, ale nie żałuję, jeśli wypadła przeciętnie ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Przeczytałam wszystkie książki Cooka. Lubię thrillery medyczne ;)
OdpowiedzUsuń5 na 10 to za mało, żebym po nią sięgnęła :)
OdpowiedzUsuń