czwartek, 11 grudnia 2014

Witaj w mym świecie, czyli Druga Szansa.

 Skusiłam się okładką. Tak, to na pewno to . Ale tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto oceniać książki po okładce, chociaż nie zawsze jej dorównują.
  Julia Stefaniak, a przynajmniej tak inni na nią mówią, budzi się w szpitalu Druga Szansa. Psychiatrycznym, żeby dodać, mimo, iż sami prowadzący go się tego wyrzekają. Nic nie pamięta, na start dostaje jakieś dziwne tabletki, a jej terapeutka, Zofia Morulska zachowuje się w stosunku do niej dziwnie, starając się przypominać jej szczegóły jej życia. Powiedziała Julii, że straciła pamięć po tym, jak jej dom spłonął w pożarze, a przetrwała tylko ona. Jednakże główna bohaterka decyduje się odstawić tabletki, dzięki czemu dostaje przebłysków pamięci, są jednak one inne od tego, co powiedziała jej Zofia, ponadto zaczyna widzieć rudowłosą dziewczynę, wołającą na Julię "Karolina". A panoszące się wszędzie kruki oraz staruszka Magdalena non stop grożąca wszystkim dookoła śmiercią nie pomaga jej w zrozumieniu sytuacji...
 Autorka ta znana jest głównie z trylogii, w skład której wchodzą książki: "Ja, diablica", "Ja, anielica" i "Ja, potępiona". Musze przyznać, że po wymienione tytuły nigdy bym nie sięgnęła i nigdy nie sięgnę, lecz do tej zachęciła mnie pozytywna recenzja osoby, której owa trylogia nie przekonała, opis, oraz okładka.
  Teoretycznie miała to być "powieść z dreszczykiem". Teoretycznie, bo jakoś nie przeraziły mnie rzeczy, które miały przerazić - co nie znaczy, że klimatu całkowicie nie ma. Jest, lecz na pewno nie jest to książka, po której usnąć nie można - co chwila się uśmiechałam, strachu nie było, ale było pewne zaciekawienie - jak to się wyjaśni? Czemu to? Co jest prawdą? Ponieważ miejscami ma, jak to się mówi, "niezłe schizy", to właśnie tutaj jest plus - zastanawiałam się, które z rzeczy, które widziała, należy traktować poważnie i zabawa z narracją pierwszoosobową jest tutaj świetnie wykorzystana - czytamy, a po chwili może się okazać, że to nie była wcale prawda, a przywidzenie Julii.
   Zaciekawiła mnie cała tajemnica Drugiej Szansy i muszę przyznać, że z niecierpliwością zastanawiałam się, jak całość się skończy i powiem, że jestem bardzo zadowolona, nie spodziewałam się w zupełności, że takie będzie rozwiązanie. Niestety, miałam wrażenie, że nie wszystko trzymało się kupy, lecz wrażenie było doobre.
   Jak mówiłam, nie mogłam doczekać się końca i raczej zbyt długo czekać nie musiałam, ponieważ czyta się to okropnie szybko, ale nic nie jest skrócone. Na prędkość czytania wpływał głównie styl autorki, dość prosty, ale nie rażący błędami składniowymi, powtórzeniami, ani zbytnią ubogością. Powiem jednak jedno - za cholerę nie umie opisywać pocałunków. Takie rzeczy powinny być no... namiętne! A takie nic.
   No dobra, bo napisałam o pocałunkach, a nic o żadnej parze nie mówiłam. Bo oprócz Julii, Zofii i tajemniczej staruszki jest jeszcze parę postaci. Dziewczyna poznaje bowiem trójkę przyjaciół i się z nimi zaznajamia - Adama, Pawła i Izę. Pierwszy to typ bezczelnego, aczkolwiek zabawnego podrywacza-egocentryka, drugi jest dość nieśmiały, a Iza poza byciem kokietką i manią na punkcie wampirów nic ciekawego w sobie raczej nie ma. Nikt raczej szczególnie rozwinięty nie jest, to ledwo nakreślone typy postaci, na szczęście nie rażące zbytnio. Denerwował mnie tylko Adam, kiedy cały czas się do Julki zwracał per "Mała". Irytujące to było...
    No i jak można się spodziewać, właśnie Julka z Adamem się w sobie zakochają. Był to raczej wątek dość poboczny, aczkolwiek przyjemny, nie licząc rzecz jasna notorycznie powtarzanej "małej" oraz pocałunków. Denerwowało mnie w tym związku jeszcze jedno - że Julka daje się wciągnąć w głupie żarty Adama. Sam w sobie jest zabawna, ale denerwujące jest to, jak za każdym razem się zawstydza, kiedy on rzuca jakąś aluzję, kiedy się prosi, żeby "odbiła".
   Znów wydanie zmusiło mnie do napisania o nim parę słów - okładka to MISTRZOSTWO. Nie chodzi mi tutaj wyłącznie o projekt, chociaż jest genialny, ale o zastosowanie jednocześnie matowości i błysku blisko siebie, a na dodatek wypukłe nazwisko autorki i tytuł... Prezentuje się wspaniale. Pochwalić chcę także czcionkę, która jest bardzo przyjemna dla oka i aż mnie zastanawia, jaka to oraz fakt, że znalazło się w książce 5 czarno-białych ilustracji, bardzo ładnych i aż szkoda, że więcej nie było.
  Podsumowując, rzecz bardzo przyjemna, ciekawa, lecz niestety niedająca uczucia strachu. Sporo wad, chociaż drobnych, zaważyło na mojej ocenie, która wynosi 7/10.

7 komentarzy:

  1. Obawiam się, że po wspomnianej przez Ciebie trylogii ta pani nie jest wstanie napisać nic, co mogłoby mnie skłonić do sięgnięcia po jej dzieło xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, podejrzewam, że miałabym tak samo, ale sięgnęłam po to, bo okładka, bo opis, bo pozytywna opinia osoby, której się ta trylogia nie spodobała, i było dobre :D Szału nie robi, ale warto przeczytać.

      Usuń
  2. Słyszałam nazwisko ;) ale to zdecydowanie nie dla mnie. W takim gatunku sięgam tylko po książki, które robią prawdziwą furorę

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo podoba mi się Twoja recenzja, chociaż początek brzmi nieco przerażająco ;)

    dziękuję za odwiedziny i zapraszam do mnie częściej;)

    pozdrawiam,
    rudarecenzuje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję^ Zastanawia mnie czy początek w sensie część przedrecenzyjna, czy początek już recenzji. Jeśli chodzi o to pierwsze... to co mam poradzić, że 80% mających ładną okładkę podoba mi się? :)

      Usuń
  4. Wydaję mi się, że kiedyś miałam zamiar przeczytać tę książkę. I nie twierdzę, że tego nie zrobię, chociaż Twoja recenzja skutecznie ostudza zapał. Kusi mnie sama fabuła i zabawa narracją, ale martwią te słabo zarysowane postaci. Wolałabym żeby któryś z bohaterów nawet mnie denerwował, byle wywoływał jakieś uczucia - to już by znaczyło, że autorka potrafiła stworzyć kogoś zajmującego myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedziałabym, że to takie "narzędzia do przekazywania fabuły" - są, nie rażą nierealistycznością, ale mimo wszystko to taki szkielet postaci, który nie zajmuje zbytnio myśli.

      Usuń

Jak już poświęciłeś/aś chwilkę, żeby to przeczytać, to zostaw po sobie ślad! Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota i pokazuje mi, że kogoś jednak obchodzą moje wypociny ;)