czwartek, 8 października 2015

Wybierając życie, wybierasz też śmierć, czyli "Dziewczyna z pomarańczami" Josteina Gaardera.

Kiedyś i gdzieś usłyszałam osobę, która tak chwaliła tę książkę, jakby przeczytanie jej przez innych było celem jej życia. Wtedy wydawało mi się, że nie jest ona dla mnie, ale mimo to, jak tylko zobaczyłam pomarańczowy grzbiet i tytuł, od razu ją skojarzyłam i postanowiłam wypożyczyć!
Oryginalny tytuł: Appelsinpiken
Wydawnictwo: Jacek Santorski & Co
Ilość stron:  179
Gatunek: Literatura młodzieżowa















Nawet nie wiem, jak zacząć, żeby nie zepsuć magii tej książki. Może tak. Wyobraźcie sobie, że gdy macie 4 lata, umiera wam ojciec, co skutkuje tym, że paręnaście wiosen później praktycznie go nie pamiętacie. A dlaczego mimo to ta osoba jest taka ważna? Bo znajdujecie od niego list, bardzo długi list, w którym opowiada o swoim życiu, śmierci i miłości do tajemniczej Dziewczyny z pomarańczami.

Wiele jest książek o miłości. Miłości od każdej strony, szczęśliwej, nieszczęśliwej, odwzajemnionej, nieodwzajemnionej, normalnej, zakazanej... I czasem w tym spektrum wyświechtanych motywów i schematów (co ciekawe zazwyczaj starających się sprawić, aby książka była oryginalna), brakuje miejsca na miłość urokliwie normalną. Bez dramatów, mrocznych tajemnic z przeszłości, kłótni oraz trójkącika z wampirem i wilkołakiem, ale i bez wyidealizowania, rozwiązujących się samodzielnie kłopotów oraz dni spędzanych na oglądaniu jeziora. Tu jest za to miłość w swej zwyczajności nadzwyczajna, tak jak i każda zwykła historia jest właściwie inna. Miłość oddana, zawzięta i to... to jest po prostu niesamowite. 

Nie próbuj mi wmawiać, że natura nie jest cudem. Nie opowiadaj mi,
że świat nie jest baśnią. Ktoś, kto jeszcze tego nie zrozumiał, być może
pojmie to dopiero wtedy, gdy baśń zacznie się kończyć. Wówczas
człowiek ma ostatnią szansę na zerwanie klapek z oczu, ostatnią okazję
na to, by przetrzeć oczy ze zdumienia, ostatnią możliwość, by ulec
temu cudowi, z którym trzeba się pożegnać i który trzeba opuścić.

Ale, co nawet widać na okładce, opowieść to nie tylko o miłości, ale i o śmierci. Łączenie tych dwóch wątków też nie jest samo w sobie odkrywcze, ale - jak i poprzednio - autor podchodzi do tego nieco inaczej, niż można to często znaleźć. Tutaj owszem - w pewnym momencie nadchodzi śmierć i owszem, można trochę popłakać. Ale nie jest tak, jak w wielu. Że kończy się książka, popłaczemy nawet i 2 godziny, może nawet dojdziemy do jakichś wniosków, ale to będzie "no coś smutnego się stało" i na tym koniec. Tutaj natomiast po zakończeniu mamy ochotę, aby żyć jak najlepiej...

Książka ta ma swoją strukturę, która dla mnie jest po prostu idealnie wyważona. Wstęp z perspektywy głównego bohatera, wstęp listu od ojca, wtręty głównego bohatera, historia z listu, wtręty ojca... Po prostu nie tylko poznajemy historię, ale czasem czytamy też wstawki, niektóre chociaż wydają się nic nie znaczyć, tak naprawdę są ważne. Nie wspominając już o samej narracji w liście, która wspaniale nakierowuje na niektóre wątki, dzięki czemu, przez pewien okres idealnie czuć narastający niepokój, czuć to, jak świat się wręcz zawala, ale i autor nie popada w pesymizm, właśnie dzięki tej narracji. Im dalej w książce, tym więcej pojawia się przemyśleń, drogowskazów... Po prostu ta książka to żywa kopalnia cytatów oraz nawet nie cytatów, ale wyjątkowych momentów. Magicznych momentów. Bo autor pisze w ten sposób, że nawet tym zagubionym w dzisiejszym życiu świat zaczyna wydawać się piękny...

Nikt ze łzami w oczach nie żegna się z geometrią Euklidesa czy z systemem okresowym pierwiastków. Nikt nie roni łez dlatego, że ma zostać odcięty od Internetu albo tabliczki mnożenia. Człowiek żegna się ze światem, z życiem, z baśnią. Żegna się także z niewielkim kręgiem ludzi, których kocha.

Książka niesamowita. Taka krótka, a tak treściwa. Wydawałoby się, że to 180 stron to mało na przekazanie historii, a tutaj i to robi, i jeszcze przekazuje dużo treści własnej. Może i nawet jest to prosta historia, ale ma w sobie coś z rytmu baśni, opowieści. Tylko że takiej, która opowiada o prawdziwym życiu. I nawet nie wiem, co jeszcze powiedzieć. To po prostu książka, którą każdy musi samemu sprawdzić.

2 komentarze:

  1. Naprawdę chcę przeczytać, bo niby popularna nie jest, a jednak ludzie się nią zachwycają. Nie mogę się doczekać, kiedy poznam jej magię i zrozumiem, że są jeszcze wspaniałe, nieprzesłodzone lektury na tym świecie :)
    Świetna recenzja :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, muszę przyznać, że to powieść, która trochę zmniejszyła moje uprzedzenie do książek z przodującym wątkiem romantycznym ;)

      Usuń

Jak już poświęciłeś/aś chwilkę, żeby to przeczytać, to zostaw po sobie ślad! Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota i pokazuje mi, że kogoś jednak obchodzą moje wypociny ;)