niedziela, 4 października 2015

Czas mija, czyli "Fabrykantka aniołków" Camilli Lackberg.

Jest to ostatnia część cyklu kryminalnego Lackberg, którą mam w domu (a ostatnio jeszcze nowa wyszła), więc postanowiłam ją w końcu przeczytać. Na blogu można przeczytać recenzję "Niemieckiego bękarta""Syrenki" oraz "Latarnika"... I o ile pierwsze części mnie zachwycały, tak z późniejszych zachwyciła mnie tylko "Syrenka" i szczerze mówiąc bałam się, że przy "Fabrykantce" będzie jeszcze gorzej. A jak wyszło? Przeczytajcie.
Oryginalny tytuł: Anglamakersan 
Wydawnictwo: Czarna Owca
 Ilość stron: ok. 600
Gatunek: Kryminał
















Dawno temu, na Valo, małej wyspie w pobliżu Fjallbacki, mieścił się ośrodek kolonijny. Pewnego dnia jednak zniknęła z niego cała rodzina, oprócz najmłodszej córki, Ebby. Policja nie daje sobie rady, nie było bowiem wtedy takich możliwości, jak teraz, a i nie znaleziono żadnych śladów. Obiad wciąż leżał na stole, wszystko w idealnym porządku... a jednak prawie całej rodziny nie ma. Sprawę zostawiono, a po wielu latach Ebba wraz z mężem postanawia wrócić na wyspę i wyremontować ośrodek. Niedługo po rozpoczęciu prac remontowych ktoś podpala dom, a parze ledwo udaje się przeżyć...

No okej, czyli mamy zagadkę. I tutaj pojawia się pierwsza wada. Camilla Lackberg nigdy co prawda nie powalała pędzącą z prędkością światła akcją, ale w tej powieści to już po prostu przesada! Praktycznie zaczęło się coś dziać w 3/4 książki. Nawet przy "przegadanych" częściach cyklu wolno postępujące śledztwo nie przeszkadzało mi aż tak bardzo, bo za to był interesujący wątek obyczajowy, ale tutaj... nic się nie dzieje ciekawego. Nie potrafiłam się zaangażować, a zazwyczaj to było najsilniejszą stroną powieści Lackberg.

Bo po prostu w postaciach coś nie wyszło. Nawet, gdy nie były zbyt oryginalne, to jednak chociażby po jakimś czasie zaczęły mieć swoją indywidualność, a tutaj... po prostu mdłe,  a niektóre to wręcz kalki wcześniejszych. W przypadku głównych postaci zabrakło jakiegokolwiek rozwoju, zaczęły wręcz razić przerysowaniem, trochę też wyolbrzymieniem - które wcześniej też było obecne, ale bez przesady, dzięki czemu wtedy nadawały charakterystyczność bohaterom. Tak to te wątki obyczajowe mogły być choć trochę interesujące, gdyby nie postacie...

A co z wplecieniem historii do teraźniejszości? Tutaj jest już dwojako. W kwestii jej roli w śledztwie i współczesnej akcji powieści, jest jak najbardziej dobrze. Natomiast wspomnienia z przeszłości były... nudne i łączyły się w zbyt oczywisty sposób z główną fabułą. Zabrakło swoistej tajemniczości, tej atmosfery...

Wielkiego plusa ma za to Camilla za rozwiązanie zagadki. Było może nie w całości zaskakujące, ale za to po prostu "mocne" i przez tą ostatnią ćwiartkę książki czułam, że to nadal ta Lackberg, którą pokochałam. Na dodatek parę tajemnic nie zostało wyjaśnionych, ale zostało to zrobione w nieirytujący sposób, który wręcz karze zastanawiać się o tych paru rzeczach, o których najprawdopodobniej nigdy się nie dowiemy...
  
 Od dziecka i wariata człowiek zawsze dowie się prawdy.
 
Podsumowując, jest to zdecydowanie najgorsza część cyklu (to znaczy... nie wiem jak z najnowszą, ale słyszałam, że jest lepsza, i to bardzo)... Kompletnie się nie zaangażowałam. Niby trochę wynagrodziło mi to zakończenie, ale tylko troszeczkę. Książka dostaje 5/10 i liczę na to, że "Pogromca lwów" przywróci mi wiarę w Camillę Lackberg ;)


 

3 komentarze:

  1. Miałam tak śmiesznie, że dawno temu kupiłam 1 tom cyklu - bez szału, natomiast niedawno przeczytałam moim zdaniem świetnego "Pogromcę lwów" i przepadłam - tak mi się spodobało, że dokupiłam pozostałe książki sagi. Jeszcze nie dotarłam do recenzowanego tomu, ale przynajmniej wiem, czego się spodziewać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co śmieszne, pierwszego też nie czytałam ;) Zaczęłam od drugiego i od drugiego pokochałam :D

      Usuń
  2. Czytałam "Lodową księżniczkę" o "Kaznodzieję". Podobały mi się, ale jak dla mnie szału nie było i na razie pasuję :)

    OdpowiedzUsuń

Jak już poświęciłeś/aś chwilkę, żeby to przeczytać, to zostaw po sobie ślad! Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota i pokazuje mi, że kogoś jednak obchodzą moje wypociny ;)