wtorek, 10 marca 2015

Od zera do bohatera, czyli "Skazaniec. Na pohybel całemu światu." Krzysztofa Spadło.

           Ciąg dalszy nadrabiania dwutygodniowych zaległości. Tym razem pozycja, na którą czyhałam po przeczytaniu recenzji na blogu "Korci mnie czytanie" - i stety/niestety wychodzi na to, że muszę niemal w całości powtórzyć pozytywną opinię z tamtego bloga ;)
             Lata 20 ubiegłego wieku. Stanisław Żabikowski, dla znajomych Ropuch, w wieku 22 lat zamiast wkraczać w dorosłość, wkracza do więzienia, i to na nie byle jaki wyrok - czeka go bowiem dożywocie i to w jednym z najbardziej surowych więzieni, znajdującym się we Wronkach. Trafia na oddział 10, a jego problemem będzie nie tylko samo dożywocie, ale też przetrwanie w więziennym środowisku.
             Muszę przyznać, że dopiero gdzieś w połowie zorientowałam się, że to nie jest pamiętnik (po prostu coś jakoś mi lata i zdjęcie autora nie pasowały...), a nawet, jak już do mnie to dotarło, to nadal byłam (i jestem) zdania, że mimo wszystko mogłyby to być kogoś wspomnienia, chociaż pewnie tak nie jest. Po prostu wszystko zostało opisane tak sugestywnie, że zapomniałam, że to fikcja. Tylko pomaga w tym właśnie forma pamiętnika; z początku wiadomo, że główny bohater opowiada te wydarzenia, będąc samemu już w podeszłym wieku.
             Pierwszym, co mnie urzekło, była po prostu atmosfera. Tak, znowu urzeka mnie atmosfera. W sumie nie ma jakiejś konkretnej, ale czuć ten "klimat" więzienia. Kolejne wydarzenia związane są tłem historycznym, które poznajemy za pomocą wieści od innych więźniów - wyszło to naprawdę ciekawie. Świetnie widać też uczucia nie tylko głównego bohatera, ale i innych (na tyle, na ile to rzecz jasna przy narracji pierwszoosobowej możliwe) - to, jak sobie zaczyna radzić w więziennym świecie to nie tylko wydarzenia, ale także zmiana nastawienia; kiedy jest w miarę "ustatkowany", zachowuje się inaczej, niż wtedy, jak coś go "zrzuci". Widać, co jest dla niego poważnym wstrząsem, a co lekką irytacją, zdziwieniem.
             Wydarzenia bieżące przeplatają się z wspomnieniami i rozmyślaniami głównego bohatera na temat swojej przyszłości, siebie. Ogólnie, za jego kreację należy się jeden, wielki plus. Jest tak ludzki, taki normalny, realny, a każde słowo, które czytałam, przywoływały te emocje do życia. Styl po prostu w tym pomaga; chłonęłam to co, czytałam. A zresztą, to trzeba po prostu przeczytać; tak normalnie, a zarazem pięknie, tak prosto, a wspaniale.
             Są jeszcze inni bohaterowie, równie realni, jak główny; czasem zachowują się zaskakująco, ale nadal logicznie. Zresztą, to dobrze, że powieść może szczerze zaskoczyć. Tak swoją drogą, w jednym fragmencie się popłakałam, a chociaż na filmach, fanfikach, czy nawet piosenkach płaczę na potęgę, to nie tak łatwo mnie wzruszyć aż do płaczu w "zwyczajnej" książce - tak więc, tutaj też plus.
             Chyba oczywistym jest, że atmosfera więzienia została świetnie oddana, więc wypadałoby już kończyć. W sumie nie wypisałam żadnych wad, bo po prostu ich nie widzę... Całkiem wsiąkłam w to miejsce, wsiąkłam w głównego bohatera. Z chęcią sięgnę po drugi tom, który czeka na mnie na półce, bo troszkę pytań zostało, a poza tym... urwało się w takim momencie, że po prostu muszę. Brakuje jednak "czegoś" (tylko czego? A nie wiem...), książka dostaje zasłużone 9/10.

5 komentarzy:

Jak już poświęciłeś/aś chwilkę, żeby to przeczytać, to zostaw po sobie ślad! Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota i pokazuje mi, że kogoś jednak obchodzą moje wypociny ;)