niedziela, 15 marca 2015

To wino jakieś takie krwiste jest, czyli "Obsesja" Teda Dekkera.

              Pozycja z serii "Było w bibliotece, mogło być nawet ciekawe, więc sobie wypożyczyłam". Nie powinnam tego już teraz mówić, ale chyba jednak niczego się od Londongradu nie nauczyłam...
I mimo wszystko chyba nadal będę wyciągać z biblioteki książki na ślepo.

               Stephen Friedman jest całkowicie przeciętnym człowiekiem. Ma swoich przyjaciół, ma swoje problemy, nie jest to jednak nic godnego szerszej uwagi, sam zresztą też nie uważa się za nikogo niezwykłego. Tymczasem jednak w Nowym Jorku umiera zamożna Żydówka imieniem Rachel, a jakoś okazuje się, że nasz główny bohater może być prawdziwym dziedzicem jej fortuny,  w tym słynnych Kamieni Dawida. Nic nie jest jednak takie łatwe, ponieważ pewien zbrodniarz wojenny, Gerhard Braun, również jest bardzo zainteresowany zdobyciem tych artefaktów i zleca odnalezienie ich swojemu synowi. Właśnie on, Roth Braun, kupuje kamienicę po Rachel, zaczynając tam swoje poszukiwanie. Motywem łączącym wszystko jest ogarniająca bohaterów obsesja, która okazuje się dotyczyć niekoniecznie skarbu,  a wszystko, jak to bywa, ma swoje korzenie w czasach II wojny światowej...Szkoda tylko, że zdarzał y się zdecydowanie lepsze pozycje biorące inspiracje z tego właśnie okresu.
             Zacznijmy od początku - motyw obsesji to naprawdę ciekawy temat, jeśli tylko przeprowadzi się go sprawnie, pokaże się jej rozwój, zwłaszcza ze strony psychologicznej, wejdzie się w głowę bohaterów. No cóż... muszę powiedzieć, że wprowadzenie tego motywu nie wypadło zbyt wiarygodnie. Jednego dnia Stephen normalnie zajada sobie pizzę, potem okazuje się, że jest jakaś nikła nadzieja, że to właśnie on jest potomkiem Rachel i nagle gotowy jest przebierać się za kobietę, byle tylko dostać się do mieszkania, byle dostać się do pewnej skrytki. Natomiast Roth Braun obsesyjnie chcę spełniać idee nazizmu nawet w dzisiejszym świecie, zwłaszcza, że uważa, że codzienne picie krwi Żydów zapewnia gładką cerę daje moc.  Nie muszę chyba wyjaśniać, jak zażenowana byłam poziomem realizmu akurat tej "obsesji", zwłaszcza, że ani troszkę nie ukazano jej powodów...
              Sporą część książki zajmują kolejne, coraz głupsze zresztą, próby dostania się do skrytki przez Stephena. Nie należy do do szczególnie pasjonujących rzeczy, a Rotha (i właściwie wszystko) trudno brać na poważnie. Potem zaczynają się jakieś pościgi, walki... ale napięcia nie wykryto. To się czyta nawet przyjemnie mimo wszystko, ale raczej trudno martwić się o bohaterów. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że...
             Bohaterowie również nie są dobrą stroną tego podobno thrillera. O ile Stephen to właściwie normalny człowiek, trudno jakoś zepsuć jego kreację, to jak tylko pojawiał się chociażby Roth, to przybierałam błyskawicznie minę pełną dezaprobaty. A i postacie poboczne, takie jak chociażby parę hipisów , po prostu są. Tacy płascy, ot tyle.
             Samo rozwiązanie zagadki mające wiele wspólnego właśnie z czasami II wojny światowej też raczej nie powala. Ilość nagromadzonych, niezbyt realistycznych zbiegów okoliczności sprawia, że owe zbiegi są jeszcze mniej realistyczne, zresztą intryga niezbyt angażuje, a wykonanie finału zbyt dobre też nie jest...
             Styl jest zwyczajny, prosty. Nie porywa, ale też nie było fragmentów, w których by istotnie "bolał". Zanim jednak przejdę do podsumowania,wspomnę jednak o jednej, niezaprzeczalnej zalecie - czyta się dość przyjemnie (poza momentami, w których po prostu się nudzisz, bądź załamujesz głupotą) i niesamowicie szybko.
            No cóż... thriller to raczej dość mierny, nie mam nic więcej do dodania. Nie polecam nawet jako takie "a, wezmę na ślepo z biblioteki", bo będzie to tylko nawet przyjemne, ale kompletne stracenie czasu, bo ani ta historia nie zostanie w pamięci, ani nic... Mój system oceniania nakazuje mi postawić 4/10 - wad ma co niemiara, ale mimo wszystko czyta się całkiem przyjemnie, chociaż występują momenty/elementy w których to zostaje zaburzone. Nie była to droga przez piekło, ale nikomu bym tego nie poleciła...

3 komentarze:

  1. Widzę, że książka posiada same wady. Po thrillery sięgam z reguły rzadko, dlatego na ten tytuł na pewno nigdy się nie natknę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za ostrzeżenie. Wolny czas to towar deficytowy. Dzięki Tobie na pewno nie wpadnę w pułapkę i nie dam się skusić.

    OdpowiedzUsuń
  3. A to nie tylko Ty tak masz, bo ja coraz częściej trafiam na coś, co normalnie nie da się przeczytać :D

    OdpowiedzUsuń

Jak już poświęciłeś/aś chwilkę, żeby to przeczytać, to zostaw po sobie ślad! Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota i pokazuje mi, że kogoś jednak obchodzą moje wypociny ;)