poniedziałek, 16 marca 2015

Tak po prostu odjechać, czyli "Papierowe Miasta" Johna Greena.

              Długo czekałam na zaznajomienie się z twórczością Johna Greena. Miałam trochę obaw, głównie o to, że okaże się przereklamowany (złe doświadczenia z Hopelessem...), no ale jednak postanowiłam zaryzykować, bo przeczucia miałam mimo wszystko dobre. Nie żałuję ;)
                  Quentin Jacobsen to nastolatek bezgranicznie zadurzony w swojej znajomej, żądnej przygód, wspaniałej Margo Roth Spiegelman. Nie jest to jednak miłość odwzajemniona, lecz pewnego dnia dzieje się coś, co go niesamowicie zadziwia - właśnie owa dziewczyna pojawia się późnym wieczorem w jego oknie, zaciągając go na niemal całonocną, szaloną wyprawę, a on, rzecz jasna, nie sprzeciwia się. Następnego dnia, kiedy to zaspany pojawia się w szkolnej bramie, odkrywa,że jego wybranka gdzieś zniknęła, pozostawiając po sobie tylko parę wskazówek. No i co biedak robi? No szuka jej.
                 Zastanawiałam się, czy jest w książkach tego autora coś wyjątkowego, w samej ich esencji. No i wraz z pierwszymi zdaniami mogłam już zweryfikować swój pogląd na ten temat - po prostu autor tak sprytnie łączy przystępny język, z jakąś jego magią, czymś, co sprawia, że nie jest banalny. Po prostu każde zdanie czyta się z przyjemnością, jest takie... miękkie, na dodatek pisarz wcale nie marnuje słów - co chwila albo coś popycha akcję do przodu, albo jest świetnym, humorystycznym przerywnikiem, albo też niesie ze sobą coś głębszego...
                 Jak można się domyśleć, lwią część książki stanowią poszukiwanie Margo, próby zebrania tych wskazówek w całość, zastanawianie się. Wiele osób narzeka na to, że w środku powieść trochę się dłuży i aż ma się dość tego "Gdzie jest Margo?" - sama owszem, troszkę czułam znużenie w pewnym momencie, ale nie mogę powiedzieć, że byłam tym zmęczona i się nudziłam - wręcz przeciwnie, może i można by było trochę książkę skrócić, ale jak już wcześniej wspominałam - nie ma tu zbędnych momentów.
              Poza tym, nie jest to taka zwykła, może i ciekawa, ale bezrefleksyjna historia. Pod tymi całymi poszukiwaniami, kryje się opowieść... właściwie o dojrzewaniu i o odnajdywaniu samego siebie, nie popadając w banały, nie będąc też rozmyślaniami wymuszonymi, a po skończonej historii sama również trochę "pofilozofowałam", a na chociażby ostatnich stronach (choć, rzecz jasna, nie tylko) są takie piękne słowa, że mam przeczucie, że książka trafi do kolekcji "No, raz na jakiś czas zajrzę, przekartkuję, przeczytam parę słów...".
             Warto by było też wspomnieć co nieco o bohaterach - no cóż, nie da się ukryć, że są przedstawieni bardzo realistycznie. Intrygujący jest zarówno główny bohater, ze swoimi osobistymi przemyśleniami, jak i Margo, którą przez cały czas próbujemy "odkryć", ale nie są to wyidealizowani ludzie, tylko całkiem normalni nastolatkowie, i jak oni się zachowują. Nie dziwi konfrontacja spojrzenia Quentina, który mógłby cały czas myśleć tylko o odnalezieniu dziewczyny, i jego kumpli, którzy owszem, pomagają mu, ale chcieliby zająć się też swoimi życiami. Każdy ma swoje wady, ot. Normalnie, jak w życiu.
            No właśnie, jak już o wadach wspomniałam ,to czy ta książka jakieś ma? Owszem, choć trochę trudno mi je zdefiniować. Jak dziwnie by to nie brzmiało... nie czuję "klimatu" książki. Bo tak to myślę o jakiejś dawnej lekturze - i kojarzę ją właśnie z klimatem. Co nie znaczy, że ta powieść jest mdła - po prostu czegoś brakuje, i myślę, że coraz bliżej mi do zdefiniowania w końcu tego "czegoś". Nie znajdziecie tutaj wyciskania łez, chociaż emocji nie brakuje, a zakończenie jest otwarte - ja jednak nie uznaję tego za wadę.
          Co tu dużo mówić - świetne. Po prostu świetne, zostawiające także coś po sobie. Raczej nie zapomnę tego zbyt szybko. Muszę powiedzieć, że długo zajęło mi rozmyślanie nad oceną - ale przecież ja nigdy nie byłam zbytnio skąpa w ocenach, więc chyba mogę pokusić się o 9/10. Bardziej rzetelni mogą sobie ją obniżyć o jedno "oczko".

7 komentarzy:

  1. A ja dalej się gryzę czy chcę poznać Greena czy nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcesz ;) Nawet jak ci się nie spodoba, to zawsze warto spróbować, a wypożyczenie nic kosztuje (śmiem twierdzić, że nawet kupno by się opłacało!)... A, jak już mówiłam, sprawdzić zawsze warto.

      Usuń
  2. Szkoda, że nie przeczytałam wczoraj Twojej recenzji, bo dzisiaj się zastanawiałam nad wypożyczeniem jej i w końcu się nie zdecydowałam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się, że jest to świetna książka. Podobno ma być nawet ekranizacja :) Ja teraz poluję na "Szukając alaski", bo ponoć jest jeszcze lepsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma być ekranizacja, nawet jest już plakat, ale szczerze, aktorzy mi nie pasują ani jako Q, ani Margo :/ Ja już sobie załatwiłam pożyczenie Szukając Alaski i Gwiazd Naszych Wina, nie mogę się doczekać!

      Usuń
  4. Mam w planach od dłuższego czasu. Lubię bowiem styl Greena.

    OdpowiedzUsuń

Jak już poświęciłeś/aś chwilkę, żeby to przeczytać, to zostaw po sobie ślad! Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota i pokazuje mi, że kogoś jednak obchodzą moje wypociny ;)