sobota, 30 maja 2015

Po drugiej stronie tęczy, czyli "Will Grayson, Will Grayson" Johna Greena i Davida Levithana.

              W sumie Johna Greena polubiłam bardzo bardzo, a na tę książkę też sobie ostrzyłam pazurki. Ciekawił mnie opis, opinie miała dobre (a przy najmniej lepsze, niż 19 Katarzynek), no to czemu by sobie nie kupić i nie przeczytać?
                 Jest sobie jeden Will Grayson. Postępuje zgodnie z filozofią mówiącą o tym, że wychylać się w żaden sposób nie warto, po prostu lepiej siedzieć cicho. Miał swoją paczkę, z której został tylko nietypowy osobnik niebagatelnych rozmiarów zwany Kruchym Cooperem, a miejsce reszty zajęło parę innych ludzi, w tym między innymi pewna Jane. Jest sobie też drugi Will Grayson. Will Grayson z depresją, którego jedynym przyjacielem, a zarazem i czymś więcej, jest Isaac, którego zna tylko z komunikatora internetowego. Aż jednego nietypowego, nieudanego wieczoru dla obydwu, spotykają się ze sobą...
                No i jest fajnie, mamy dwóch Willów, mamy dwóch autorów. I zacznę może nieco brutalnie - czy nie wydaje wam się, że Green popada w jakiś taki schemat? Z wszystkich jego książek, które czytałam, zawsze główny bohater był jakoś "inny", "inny" w przeraźliwie podobny sposób. Nawet i reszta bohaterów krążących wokół greenowego Willa była jakaś podobna do tych z wcześniejszych dzieł. I wiecie co jest najgorsze? To, że poza początkiem wcale mi to nie przeszkadzało. Połykałam tego niezwykle smacznego kotleta schabowego, mimo, że jego smak mało różnił się od mielonego, którego jadłam jakiś czas w tej samej restauracji. 
                Za to Greyson Davida był dla mnie znacznie ciekawszy i wprowadził naprawdę spory powiew świeżości. Po pierwsze, główny bohater nie ma depresji tylko po to, żeby ją mieć, żeby było coś oryginalnego. Widać, że autor się wczuł, rozdziały pisane właśnie z perspektywy tego Willa pozwalały wczuć mi się w jego umysł, w czym bardzo pomagał styl Levithana. Jeden, że wszystko pisał z małej litery (co mogło być denerwujące, ale według mnie po prostu pasowało), a dwa, że - powtórzę się - niesamowicie wręcz wczuł się w postać. Ta depresja po prostu przebija, a przy tym jakoś tak nie denerwuje. Jakoś tak naturalna się wydaje, na tyle, na ile to określenie jest dobre.
                 Główni bohaterowie są dość pasywni, ale za to jest jedna postać, ważny przy obydwu, która jest praktycznie motorem napędowym tej książki -Kruchy Cooper. Ten zdeklarowany gej był po prostu zabawny, ale i dobrze wykreowany, choć momentami wydawał się przesadzony... Poza tym jest jeszcze parę innych postaci, nie mniej ważnych dla fabuły, lecz nie aż tak interesujących.
                    Książka opowiada przede wszystkim o miłości, o miłości w każdych odcieniach. I robi to dobrze. Nie przesładza ani nie dramatyzuje,ale także zmusza trochę do refleksji. No i nie jest cała o miłości, o przyjaźni też się znajdzie. Tutaj jest jednak jedna, mała wada - owszem, daję trochę materiału do refleksji, ale przede wszystkim jest łatwa, sporo jest rzeczy podanych na tacy, mniej takich, co można sobie dopowiedzieć...
                     Powiedziałabym, że to kolejna porządna książka Greena, chociaż popadająca w schemat. Ale nie powiem ,bo to także książka Levithana, który wprowadził spory powiew świeżości. Zdecydowanie przeczytania nie żałuję, 8/10.
                  

7 komentarzy:

  1. Miałam okazję przeczytać dwie ksiązki Greena, GNW w której się zakochałam od pierwszego wejrzenia i SA do której podchodziłam 2 razy, a kończyło się to odłożeniem ksiązki na półkę i teraz przykrywa ją kurz :P
    serdecznie pozdrawiam, zwariowana książkoholiczka ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak na razie to GNW najmniej mi się podobało ;) Ale najwyraźniej jestem w mniejszości, tak wychodzi.

      Usuń
  2. Ja całkowicie zawiodłam się na tej książce, wyjątkowo mi się nie podobała :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, nawet większość się całkiem zawiodła. Mnie akurat się podobała, ale w sumie nie wiem, od czego to zależy. Trzeba chyba po prostu przymknąć oko na pewną schematyczność i prostotę.

      Usuń
  3. Hej! :)
    Chciałam Cię zaprosić do wzięcia udziału w naszych nowych wyzwaniach czytelniczych. Może któreś zainteresuje Cię... ;)
    "Kocioł Wiedźmy" – http://lustrzananadzieja.blogspot.com/2015/05/kocio-wiedzmy-nowe-wyzwanie.html
    "Z uśmiechem przez świat" – http://lustrzananadzieja.blogspot.com/2015/05/z-usmiechem-przez-swiat.html
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak już wiesz, mi niestety książka nie przypadła do gustu. Według mnie przesadzona :)
    Thievingbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zachwyciłam się inną powieścią tego autora, więc i na tę pewnie przyjdzie czas, choć jeszcze nie wiem kiedy :)

    OdpowiedzUsuń

Jak już poświęciłeś/aś chwilkę, żeby to przeczytać, to zostaw po sobie ślad! Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota i pokazuje mi, że kogoś jednak obchodzą moje wypociny ;)