poniedziałek, 29 czerwca 2015

To już (na razie) jest koniec, czyli "Taniec ze Smokami. Część 1 i 2" George'a Martina.

Słowem wstępu - nie będzie recenzji drugiej części Uczty dla Wron, ponieważ jej poziom jest równy poziomowi pierwszej, toteż nie będę zapychała bloga :D Nie przedłużając, zaczynam moją opinię o jak na razie ostatniej części Pieśni Lodu i Ognia, czyli Tańcu ze Smokami.
Oryginalny tytuł: A Dance with Dragons
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 634 (cz. 1) + 759 (cz. 2)
Gatunek: Fantastyka















Daenerys nadal włada (próbuje władać) w Meereen, lecz jej wrogowie nie śpią. W mieście panuje niepokój, a wielu z tych, którzy chcieliby się jej pozbyć, bierze się do roboty... Tymczasem Tyrion po ucieczce z Westeros wyrusza w podróż do Zatoki Niewolniczej wraz z osobą, która może wiele namieszać. Natomiast na Murze również nie jest wesoło. Świeżo mianowany lord dowódca, Jon Snow, musi poradzić sobie z dzikimi, przeciwnikami w samej Straży, jak i czyhającymi za Murem lodowymi istotami...

Kończę sobie czytać Ucztę dla Wron, a tu niespodzianka - okazało się, że pokazywała narracje tylko z perspektywy części bohaterów, natomiast w Tańcu ze Smokami będzie reszta. No cóż, niech będzie. Byłam trochę zdenerwowana, bo niektóre narracje były zakończone tak, że myślałam, że jak tylko dorwę się do TzS, to przeczytam dalej... Na szczęście gdzieś w połowie drugiej części pojawiają się z powrotem ;)

Jak można się domyśleć więc, przez większość czasu jesteśmy skazani na małą ilość narracji (nie wiem, ile dokładnie), jest także przez to mniejsza różnorodność. Ale za to jakie te narracje! Tyrion, Daenerys, Jon Snow, Asha Greyjoy, Fetor, kilku innych... przez większość czasu są znaczne ciekawsze niż te w UdW. 

Nie zmienia to jednak faktu, że George Martin momentami okropnie przynudzał. Pierwszy przykład z brzegu - wątek Tyriona i Joraha. Obronił się ze względu na samego karła, ale fabularnie był okrutnie nudny... Generalnie w tym tomie (tomach?) było nieco za dużo beztreściowości, lania wody, przez co akcja była nieco rozmemłana.

Mimo wszystko tom był ciekawszy od poprzedniego,  a końcówka sprawia, że ma się ochotę pojechać do George'a i siłą wyrwać to, co dotychczas napisał. Na Wichry Zimy czekać będę z niecierpliwością, a tymczasem TzS dostaje ode mnie..8/10.


4 komentarze:

  1. Pamiętam, że "Uczte dla wron" męczyłam, a te części bardzo mi się podobały. Teraz liczę, że "Wichry" pojawią się jeszcze przed serialem, ale to chyba marzenia ściętej głowy. :o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie mnie się bardziej podobały niż UdW, były ciekawsze, ale niestety pojawiały się takie dłużyzny, że zaważyły mocno na ocenie :/

      Wichry przed serialem? Dobry żart.

      Usuń
  2. Jaka szkoda, że nie przepadam za fantastyką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj akurat szkoda ;) Pieśń Lodu i Ognia to cudowna saga, warto pozbyć się uprzedzeń gatunkowych :D

      Usuń

Jak już poświęciłeś/aś chwilkę, żeby to przeczytać, to zostaw po sobie ślad! Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota i pokazuje mi, że kogoś jednak obchodzą moje wypociny ;)