wtorek, 15 września 2015

Raz na wozie, raz pod wozem, czyli "Nigdziebądź" Neila Gaimana.

Pewnego letniego dnia, wybrałam się na standardowe oglądanie książek w Empiku. Miałam kupić tylko gazetę, ale na dziale fantastyka urzekła mnie wspaniała okładka i zapewniający wyjątkowe doznania opis... w ten sposób poznałam "Ocean na końcu drogi". Podobał mi się i to dość bardzo, ale nie sięgnęłam od razu po kolejne powieści Neila Gaimana. Wiedziałam jednak, że kiedyś sięgnę. No i ten czas nadszedł.
Oryginalny tytuł: Neverwhere
Wydawnictwo: Mag
Ilość stron: 320
Gatunek: Fantastyka















Wyobraźcie sobie, że...  w sumie jesteście tacy, jak inni. Macie nawet satysfakcjonującą pracę, mieszkanie i narzeczoną (czasem trochę męczącą, ale jednak), niespecjalnie chcielibyście czegoś innego. Aż tu pewnego dnia, idąc na kolację z wspomnianą wcześniej dziewczyną, widzicie na chodniku ranną dziewczynę i czując naturalną potrzebę pomocy, zabieracie ją do domu i robicie, co może. Tymczasem już następnego dnia nie macie narzeczonej, pracy ani mieszkania. Macie za to dwóch zabójców na zlecenie na karku.

Bo okazało się, że dziewczyna ma na imię Drzwi (nie bez powodu zresztą) i pochodzi z jakby alternatywnego Londynu - Londynu Pod - jednakże w pewnym sensie przenikającego się z tym normalnym. I to jest bardzo w skrócie, bo świat wymyślony przez Gaimana jest po prostu niesamowity! Nawet nie chodzi o samą koncepcję, ale strukturę całej książki. Wielu rzeczy się o nim dowiadujemy, sporo wiemy o bohaterach, relacjach między nimi, ale i tak kwintesencją "Nigdziebądź" są wszechobecne pytania, tajemnice. Nie jest to ten typ, gdzie wydaje się, że autor na siłę wciska jakieś niewiadome, próbując stworzyć nastrój tajemnicy, a w rezultacie tylko irytując. Tutaj to po prostu postępuje naturalnie, bo Gaiman sprawia, że całkowicie wsiąkłam w ten świat. I po prostu byłam głównym bohaterem, który o Londynie Pod wie tyle, co nic i dopiero wszystko zauważa, odkrywa. I niektóre rzeczy zostają tajemnicami nawet po skończeniu książki... chociaż podejrzewam, że jakby się wczytać, to by można odpowiedzi znaleźć. I ten zabieg mi się bardzo podobał.

I równie dobry był klimat, jaki Neil tutaj wytworzył. Miejscami klaustrofobiczny, miejscami wręcz było czuć tą "nietypowość"... Chyba to wszystko leży po prostu w kunszcie autora, bo nie mogę się nadziwić, jak mocno odebrałam tą książkę. Jak bardzo trafia. Nawet, jeśli wydaje się być tylko rozrywkową powieścią, to jednak ma w sobie głębię, chociaż nie tak oczywistą. Albo w sumie, ta książka to takie pudełko wypełnione cukierkami, ale z podwójnym dnem. Czytasz, jesteś zachwycony smakiem cukierków. Kończysz, widzisz niespodziankę na dnie. Możliwe też, że zauważysz, że pudełko jest z podwójnym dnem - i otwierając je, spotkasz jeszcze ważniejsze przemyślenia, refleksje...

Może teraz trochę o samej książce. Nigdy nie przepadałam za motywem podróży z punktu A do punktu B, w międzyczasie może trochę lawirując oraz napotykając różne przeszkody, ale tutaj... po prostu jest to tak dobrze zrobione, że się nawet tego nie zauważa! A przy tym bardzo pomagają świetni bohaterowie. Jest ich dużo, ale i tu w książce Neila nie ma wady, która często przy dużej ilości postaci występuje - po prostu zlewają się oni w jedno. Natomiast tutaj jest to świetnie rozegrane, bo każda postać, która pojawia się częściej niż raz i to na jednej stronie, czymś się wyróżnia.

Większość chwali tą powieść za humor, i ja się do nich dołączę, bo choć nie był on najważniejszym punktem programu, bez niego "Nigdziebądź" nie byłoby tą samą książką. Genialnie napisane dialogi (szczególnie rozmowy między wspomnianymi wcześniej zabójcami), zabawny ogólnie rzecz biorąc styl, czasem i trochę absurdu... no ideał ;)

I tymi słowami można by w sumie podsumować całą książkę. "No, ideał". Może i jakieś wady są, ale ja tu ich nie widzę. Jestem absolutnie, całkowicie zakochana w "Nigdziebądź". Polecam wszystkim, bo nawet jeśli nie lubicie tego gatunku, to warto spróbować. A ocena... chyba się domyślacie, nie? ;)
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak już poświęciłeś/aś chwilkę, żeby to przeczytać, to zostaw po sobie ślad! Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota i pokazuje mi, że kogoś jednak obchodzą moje wypociny ;)