niedziela, 20 września 2015

W pogoni za marzeniami, czyli "Gwiezdny pył" Neila Gaimana.

Generalnie po przeczytaniu "Nigdziebądź" zwyczajnie MUSIAŁAM sięgnąć po cokolwiek Neila Gaimana, a że to było w domu... to się szczerze mówiąc bałam, czy może nie będzie gorsze, czy się nie zawiodę, ale w sumie od razu się rzuciłam na książkę, bo nie chciałam marnować czasu.
Oryginalny tytuł: Stardust
Wydawnictwo: Mag
Ilość stron: 245
Gatunek: Fantastyka















 Żył sobie Tristan Thorn, syn Dunstana Thorna. Jego ojcowi obiecano kiedyś, że spełni się jego pragnienie; ale nie wiadomo kiedy, bo ta obietnica mogła przejść nawet na pierworodnego, albo i na dalszego potomka. Wróćmy jednak do Tristana. Mieszka on w wiosce Mur, która oddziela magiczny świat od normalnego... murem. Jest niesamowicie zakochany w niejakiej Victorii Forester, która to na jego uczucia zbytnio nie zważa. Pewnego dnia jednak razem zobaczyli spadającą gwiazdę, a wybranka Tristana stwierdziła, że zrobi wszystko, co on chce, jeśli tylko przyniesie jej właśnie gwiazdę. Nie zastanawiając się długo, chłopak wyruszył do magicznej krainy, lecz nie będzie to takie łatwe. Jest bowiem więcej osób chcących zdobyć gwiazdę...

Muszę pochwalić Neila Gaimana za to, że znów potrafił wytworzyć taki charakterystyczny, niesamowity klimat, nie powtarzając swoich pomysłów z innych książek (a przynajmniej tych, które dotychczas czytałam)... Tutaj zdecydowanie czuć było baśń. Można by narzekać, że momentami jest naiwnie, a zakończenie jest idealistyczne, ale czuć zdecydowanie, że to nie jest zabieg bez celu. Bo ta książka chyba miała taka być.

Tym razem nie jestem tak zachwycona, jak w przypadku "Nigdziebądź" czy nawet "Oceanu na końcu drogi". Co mi przeszkadzało? Prosta niczym drut konstrukcja fabuły. O ile jest przyjemna, tak po prostu czasem wydaje się zbyt banalna. No proszę was. "Idziemy w tą-wracamy-o nie, przeszkoda!-wracamy dalej-o nie, przeszkoda!". Niby w "Nigdziebądź" było trochę podobnie, ale tam to wszystko obroniło się wieloma zwrotami akcji oraz ogólną konwencją, która po prostu "wciągała" w szaloną podróż. Tutaj nie można powiedzieć, że zdarzenia były przewidywalne, ale może po prostu nie sprawiały wrażenia zaskoczenia.

Ale całość się broni ostatecznym wydźwiękiem. Właśnie tym idealizmem, o którym wspomniałam. Bo - co w sumie jest chyba największą zaletą, jaką może mieć książka - po prostu "Gwiezdny pył" wpływa na człowieka. Raczej nie przemebluje mózgu, ale doda przynajmniej taką cegiełkę.  I to taką zdecydowanie na plus, bo motywuje. Nie tyle pokazuje, co przez tą książkę, ten klimat aż chce się marzyć. I chce się wierzyć. I chce się spełniać te marzenia, wierzyć, że się spełnią. Po prostu książka idealna na chandrę :p 

W życiu nieczęsto zdarzają się podobne chwile - chwile, gdy wiemy, bez cienia wątpliwości, że naprawdę żyjemy, czujemy powietrze w płucach, mokrą trawę pod stopami, dotyk bawełny na skórze; chwile, gdy żyjemy całkowicie teraźniejszością i nie liczy się przyszłość ani przeszłość.

 W sumie ta książka jest niesamowicie prosta. I w swej prostocie po prostu urokliwa, chociaż czasem wydawała się banalna, ale bez niepotrzebnego wydłużania. Tą największą wadę nadrabia jednak klimatem. I pozytywnym ładunkiem emocji. Nawet jeśli ktoś jest daleki od bycia idealistą, to myślę, że choć trochę się tym od Gaimana zarazi. Polecam osobom, które lubią tego autora, natomiast ci, którzy go jeszcze nie poznali - do zapoznania z "Nigdziebądź" marsz! Ocena - 7/10.

 

8 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawi mnie ten niezwykły klimat, o którym wspominasz. I ta prostota wcale mi nie przeszkadza. Może przyjdzie taki czas, że sięgnę po nią z przyjemnością :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tego co pamiętam to chyba kiedyś oglądałam film, ale książki nigdy nie miałam okazji czytać. To gdy będę chciała zapoznać się z twórczością tego autora to na pierwszy rzut pójdzie "Nigdziebądź" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kiedyś oglądałam film :D Zapoznawaj się z "Nigdziebądź" jak najprędzej!

      Usuń
  3. Oglądałam film, ale książki nie czytałam. Muszę to nadrobić ;)
    ściskam
    Latające książki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadrabiaj, nadrabiaj ;) Chociaż jak porównuję, to film jest naprawdę niezłą adaptacją, poza tym, że postawili bardziej na komedię, niż na klimat. Ale i ta wersja jest dobra :D

      Usuń
  4. Achhh...fantastyka, to nie jest gatunek w którym czuję się jak ryba :)

    OdpowiedzUsuń

Jak już poświęciłeś/aś chwilkę, żeby to przeczytać, to zostaw po sobie ślad! Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota i pokazuje mi, że kogoś jednak obchodzą moje wypociny ;)