piątek, 11 września 2015

Trochę Wenecji, trochę Facebooka, czyli "Carnivia. Bluźnierstwo" Jonathana Holta.

Jak dziwnie by to nie brzmiało... przez ostatni tydzień za dużo czytałam, przez co narobiłam sobie zaległości na blogu. Przepraszam (o ile ktoś to czyta :D) i obiecuję poprawę, naprawdę!

Oryginalny tytuł: The Abomination
Wydawnictwo: Akurat
Ilość stron: 395
Gatunek: Kryminał














Muszę powiedzieć, że nasłuchałam się całkiem sporo pochwał dotyczących tej książki. I muszę też powiedzieć, że trudno mi będzie napisać tą recenzję. Bo niby ma w sobie wszystko, co kryminał powinien mieć (oraz ma też trochę wad), to trudno mi wypowiedzieć się jednoznacznie pozytywnie.

Może zacznę jednak od początku - jest kryminał, mamy więc morderstwo, do tego raczej nietypowe - ofiarą jest kobieta w szatach katolickiego księdza. Na jej ciele znajdują się dziwne symbole. Gdy śledztwo zaprowadziło kapitan karabinierów Kat Tapo do opuszczonego szpitala, ze zdziwieniem odkryła, że na ścianie namalowane są te same znaki. Niedługo po tym dostaje ona rozkaz umorzenia śledztwa. 

Akcja w książce pokazana jest z głównie trzech perspektyw - wspomnianej już kapitan Kat Tapo, amerykańskiej żołnierki Holly Boland (która zostaje zapytana o akta z dawnych lat dotyczących sprawy Dragana Korovika) oraz hakera, który stworzył portal Carnivia - internetową Wenecję, coś w stylu Facebooka, tylko z zachowaniem prywatności,  bez mikrotransakcji i w 3D. Na początku każda z "ścieżek" ma swoją tajemnicę, czy dotyczy ona śledztwa, czy tego, że ktoś akt próbuje się pozbyć, czy też tego, że do Carnivii ktoś próbuje się włamać.

Zaczyna się jak najbardziej dobrze, chociaż może niezbyt angażująco. Z czasem jednak zagadka wydaje się... zbyt skomplikowana (nie wierzę, że to mówię), po prostu za dużo wątków na raz, co zaczyna po prostu męczyć. Ja jak najbardziej lubię skomplikowane kryminały, ale nie do tego punktu, że trudno się skupić, a co dopiero ogarnąć to wszystko...I nawet trudno mi powiedzieć, czy to wszystko jest interesujące. Bo właściwie to jest interesujące, tak rzeczowo patrząc... nawet miejscami byłam autentycznie zainteresowana... ale po prostu zagadka jako taka mi wisiała, nawet nie chciało mi się jej śledzić. Rozwiązanie jednakowoż było satysfakcjonujące, chociaż na wiele pytań nie ma jeszcze odpowiedzi (no bo w końcu o czymś muszą być te dwa pozostałe tomy?).

Autor broni się jednak postaciami. Chociaż kapitan Kat Tapo była dość irytująca, to dla reszty brnęłam przez meandry fabularne... Jest tu w sumie pełny zestaw bohaterów "potrzebnych", aby czytało się dobrze, chociaż w większości o jakiejkolwiek "głębi" trudno mówić. Mam jednak wrażenie, jakby autor nie mógł się zdecydować, czy zrobić "całkowity" kryminał/thriller, czy dodać dużo wątków obyczajowych. Jak najbardziej jestem za takimi pod warunkiem, że stanowią ciekawe uzupełnienie, chwilę oddechu, są interesujące oraz po prostu dobrze poprowadzone. Tutaj natomiast mamy do bólu irytujący i sztywny wątek romantyczny, który jest tak niepotrzebny, jak tylko mógłby być.

Uh... nie wiem co o tym napisać. Bo trzeźwo rzecz biorąc, to naprawdę dobra książka. Dlaczego więc może niekoniecznie mi się nie spodobała - bo spodobała - ale po prostu nie wywarła żadnego wrażenia? Nie mam pojęcia, czegoś tu brakowało. Wydaje się być książką napisaną od linijki, będąc miksem popularnych patentów na ciekawą intrygę. No nie wiem, po prostu... mam mieszane zdanie. Nie wiem więc, jaką ocenę wystawić. Interesuje cię temat? Bierz. Nie interesuje i liczysz tylko na dobrą lekturę? Nie bierz, bo to książka absolutnie zbędna. 

 

4 komentarze:

  1. Czyli książka ta po prostu nie miała tego czegoś w sobie. Czasami tak po prostu bywa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, bywa. Trochę się zasmuciłam, bo wcześniej naczytałam się dobrych opinii... no ale przeżyje się, jedna gorsza książka to jeszcze nie tragedia :p

      Usuń
  2. Chociaż nie do końca pozytywnie się do niej odnosisz, zaciekawiła mnie fabuła, wydaje mi się dosyć oryginalna i niebanalna. Tylko ten wątek romantyczny mnie drażni, nie widzę potrzeby wciskania go wszędzie na siłę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, jak cię ciekawi, to zawsze sprawdzić można, a nuż się spodoba ;)

      Usuń

Jak już poświęciłeś/aś chwilkę, żeby to przeczytać, to zostaw po sobie ślad! Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota i pokazuje mi, że kogoś jednak obchodzą moje wypociny ;)