wtorek, 4 listopada 2014

Nie dają nam naboi, czyli coś o Metrze 2034

   Zawsze miałam ochotę przeczytać Metro 2033, lecz z różnych powodów nigdy go nie przeczytałam. Gdy oglądałam mój prezent urodzinowy, wydawało mi się, że życzenie się spełni... dopóki nie zobaczyłam cyfry 4. Trochę się martwiłam, ponieważ słyszałam, że druga część jest znacznie gorsza, ba, nawet beznadziejna, ale uznałam, że nie ma co się sugerować opiniami - sama przeczytam. I oto moje wrażenia z powieści post-apo, według której ludzie przetrwali dzięki schronieniu się w tytułowym metrze.
       Fabuła nie jest zbyt skomplikowana, ale w sumie spodziewałam się tego. Akcja rozpoczyna się na stacji Sewastopolskiej, której bezpieczeństwo zależne jest od dostaw amunicji, Niestety karawana przewożąca naboje nie przyjeżdża,a z każdym wysłanym wiadomość tracą kontakt w okolicach stacji Tulskiej. Dowódcy Sewastopolskiej postanawiają powierzyć misję odkrycia tajemnicy najlepszemu żołnierzowi, tajemniczemu Hunterowi, który do "towarzystwa" dobiera sobie Homera, staruszka z pisarskimi ambicjami oraz młodego Ahmeda.  W trakcie swojej podróży natrafiają też na samotną dziewczynę, Saszę, postanawiając wziąć ją ze sobą... Tak jak pisałam, fabuła jest mało ambitna - choć muszę przyznać, że ciągnęło mnie do odkrycia tajemnicy Tulskiej i ostatecznego rozwiązania, ale nie jest to zdecydowanie mocna strona, aczkolwiek braki fabularne niezbyt przeszkadzają. Zanim jednak przejdę dalej, muszę powiedzieć o jednej, ważnej rzeczy - nierówna jakość. Między 10 a 15 rozdziałem występuje poważny spadek, który niemal sprawił, że porzuciłam czytanie, ale pomyślałam, że jak już tyle przeczytałam, to przeczytam do końca. Ostatecznie tego nie żałuję.
       Hunter to najlepsza postać tutaj - i to jest fakt. Zaciekawia swoją tajemniczością, "przemiana duchowa",choć lekka, jest widoczna, a przy tym dobrze poprowadzona,odkrywanie skrywanego przez niego sekretu jest jednym z najlepszych, jak nie najlepszym, wątkiem. Rozwiązanie go też nie jest banalne, a wszystko to sprawia, że mrukliwy brygadier to po prostu świetnie skonstruowana postać. Z innymi, niestety, aż tak dobrze nie jest - Homer, oprócz chęci do "utrwalenia" historii, bycia żywą bazą mitów i legend na temat metra, ma też niestety skłonności do wręcz nadmiernego filozofowania na temat człowieczeństwa oraz cywilizacji; na początku dawało to powiew "wartości" książki, ale potem... po prostu irytowało, kiedy zamiast akcji, której i tak jest mało, albo chociaż jakichkolwiek zdarzeń, dostajemy kolejny wywody na ten temat, będące powtórką kolejnych. To duża wada. On zwyczajnie... nie przekonywał. Kolejna postać, Sasza, choć zapowiadała się na ciekawą, dającą powody do przemyśleń, z początku nawet mogłam się z nią utożsamić, potem wręcz zabija swoją naiwnością i głupotą. Po prostu głupotą. Pojawia się w końcowych partiach książki jeszcze jedna osoba, niestety, ona też nie porywa. Przynajmniej Hunter jest świetnie wykreowany, u reszty jednak to zawodzi.
     Jest też tu również wątek romantyczny, między Saszą a Hunterem, ale równie dobrze mogłoby go nie być, kiepsko poprowadzony i nieprzekonujący do siebie. Jakby to powiedzieć...  Nie czuć "chemii". Ot, po prostu.
       Czyli co, książka to dno i 5 metrów mułu, a jedyne co ją ratuje to postać Huntera? Nie, ma jednak dwie bardzo, bardzo ważne zalety, które "wyciągają ją z grobu". Pierwszą jest po prostu... klimat. W chwilach, gdy bohaterowie podróżują, no cóż, pustym, pozbawionym akcji metrem, czuć to. Czuć tą pustkę, można wręcz sobie wyobrazić, jak tam jest. To jest nie-sa-mo-wi-te. Drugą rzeczą, lecz z pierwszą związaną, jest styl pisania. Dmitry pisze mocno obrazowo, z łatwością da się wyobrazić to otoczenie, tą sytuacje. Doskonały. Nawet te filozoficzne wywody czytało się dobrze, tylko nie w takich ilościach, jakie są...
         Podsumowując, złe nie jest. Owszem, ma braki w fabule, postacie nie porywają - oprócz Huntera, którego wątek poprowadzony był świetnie i należy do moich ulubionych w literaturze ogółem, romans nieprzekonujący, ale świetny klimat i styl pisania... to jest to. Zwyczajnie dobrze się czyta - oprócz tych rozdziałów 10-15. Myślę, że wystawienie temu siódemki "na szynach" będzie odpowiednie.
     

6 komentarzy:

  1. nie jestem pewna, czy 2034 nie jest 'gorsza' ze względu na samo tłumaczenie - ja osobiście jestem fanką części pisanych prze Diakowa :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tłumaczenie? Raczej nie wydaje mi się, żeby tłumaczenie spowodowało to, że postacie są... nieprzekonujące, a romans niemal niepotrzebny - a takie wady m.in. oprócz mnie wymieniały osoby, które czytały, w przeciwieństwie do mnie, Metro 2033 i uważały kontynuację za gorszą. W każdym razie, przeczytam Metro 2033 i jeśli mi się spodoba, to zabiorę się za co lepsze pozycje z tego uniwersum :)

      Usuń
  2. W większości się zgadzam, chociaż sama największą uwagę zwróciłam na wszechogarniającą nudę, do której pan Glukhovsky ma sporą tendencję...

    Zapraszam do siebie: miedzysklejonymikartkami.blogspot.com

    PS. Czy mogłabyś dodać widget obserwatorów? Wtedy na pewno pamiętałabym, żeby od czasu do czasu wpaść na twojego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodnie z życzeniem, dodany :)

      Usuń
    2. Ojej, chyba coś nie działa :o Pierwszy raz spotykam się z czymś takim, wyświetla się sam nagłówek ;-;

      Usuń
    3. Udało się! Teraz już powinno działać...

      Usuń

Jak już poświęciłeś/aś chwilkę, żeby to przeczytać, to zostaw po sobie ślad! Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota i pokazuje mi, że kogoś jednak obchodzą moje wypociny ;)