A oto książka, do której przeczytania zachęciła mnie Marre S na swoim blogu, właśnie tym.Znajdując ją pod choinką jak najszybciej chwyciłam się za nią, no i... piszę o niej.
Strefa X. Tajemnicze miejsce, do którego wyprawiono już 11 ekspedycji, przy czym każda kończyła się niepowodzeniem, a sekrety Strefy wciąż pozostają nieodkryte. W skład 12 grupy mającej zbadać lokację wchodzą 4 kobiety: biolożka, antropolożka, psycholożka i geodetka. Miejsce to jednak naprawdę nie jest zwyczajne ani spokojne...
Całą historię wyprawy poznajemy za pomocą notatnika prowadzonego właśnie przez biolożkę, w którym opisuje to, co widzi, w przerwach na napisanie czegoś o własnym życiu "pozastrefowym". Napisanie książki jako dziennika miało też swój wpływ, to nie tylko była zmiana narracji na pierwszoosobową - dzięki temu naprawdę się wczułam w opowieść - nie była to bajka opowiadana przez kogoś, to była dla mnie faktyczna relacja...
Bo ponoć to jest science-fiction i całym sercem się z tym zgadzam, ale... miejscami mogłabym nazwać to powieścią grozy. Eksploracja Strefy X była tak świetnie opisana, tak wzbudzała napięcie (ale i tu mam pewne wątpliwości), że po prostu naprawdę się wczułam. Właśnie sama wizja tego miejsca, braku logiki znanej ludziom (niestety, tutaj mogło być jeszcze lepiej - i tak jest dobrze, ale mogło być lepiej), naprawdę mnie zelektryzowała. Wspomnę teraz, że nie mam odniesienia do dzieł wspomnianych na okładce, do Lema - bo chociaż czytałam Solaris, to poza tym, że mi się podobało, nie pamiętam nic...
O bohaterach, jak i samym świecie wiemy dość mało. Chociaż z czasem dowiadujemy się coraz więcej, to nadal zostaje wiele białych plam - mnie jednak wielką przyjemność sprawiały próby odgadnięcia motywacji bohaterów, reguł rządzących tą strefą - dla mnie to było świetne, niektórzy mogliby na to narzekać, ale takie "dawkowanie" wiedzy było świetne...
Sam styl był w porządku, ale nic specjalnego - ale przecież nie ma co się spodziewać poezji przy rzeczy stylizowanej na dziennik pisany przez biolożkę... Czyta się tak, jakby to naprawdę był taki dziennik, denerwowała mnie jednak jedna rzecz - sformułowania typu "tego nie dało opisać się słowami". Co prawda i tak ta próba opisu była, a resztę zapełniła moja wyobraźnia, ale... grr.
Mimo ciężkiego klimatu Strefy X, który jest zresztą zaletą, nie czyta się ciężko ani wolno - po prostu na czas czytania zostałam pochłonięta przez książkę i nawet nie patrzyłam na zegarek, tylko czytałam... A potem się skończyło, zostawiając wiele pola do namysłu.
Nie uznaję tego za błąd, zwłaszcza, że to pierwsza część trylogii, że jest otwarte zakończenie i dużo jest jeszcze do odkrycia - ale wadą jest długość książki, a właściwie jej krótkość. Naprawdę się aż prosi, żeby trochę więcej pozwiedzać Strefę i co najważniejsze, żeby trochę więcej poznać bohaterki... O ile pierwsza rzecz może być usprawiedliwiona tym, że o czymś jeszcze kolejne części muszą być, tak druga już nie za bardzo.
Można by zarzucić książce, że niewiele się w niej dzieje, jednak to nie znaczy, że jest nudna - praktycznie cały czas bohaterka zwiedza Strefę i tylko tyle, a nieliczne sceny akcji są nieliczne - lecz znów się powtórzę, rzecz w klimacie i tym, jak bardzo można wczuć się w historię.
No co tu dużo mówić - polecam. Szkoda tylko, że to takie krótkie... 8/10.
Nie jestem fanką fantasy ani sci-fi, więc dla siebie raczej jej nie kupię. Ale może zrobię prezent chłopakowi, bo to raczej jego klimaty :)
OdpowiedzUsuńJeśli znajdę ją w bibliotece to na pewno przeczytam:)
OdpowiedzUsuńOkropna okładka, ale zaciekawiłaś mnie. Muszę się rozejrzeć za ebookiem :)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego tomu byłam zachwycona - podobał mi się spójny klimat i pomysł, od początku do końca czytelnik jest przytłoczony wydarzeniami i nie wie, o cho chodzi. Niestety - kolejny tom nie spełnił moich oczekiwań. Jutro premiera trzeciej części - zobaczymy czy seria się obroni.
OdpowiedzUsuńPrzez przypadek trafiłam na tę recenzję, którą musiałam ominąć, a tu akurat taka miła reklama ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało mi się ciebie zachęcić do lektury i że twoje odczucia były tak podobne do moich :D [Czyli przede wszystkim: dlaczego to takie krótkie?!] Zakończenie serii nie usatysfakcjonowało mnie do końca, ale (bo widzę po recenzjach, że chyba nie sięgnęłaś jeszcze po "Ujarzmienie") ale i tak polecam dokończyć serię. Akcja nieco jeszcze się spowalnia, ale atmosfera... *.*