piątek, 17 października 2014

Król jest (nie) tylko jeden, czyli coś o Starciu Królów (Pieśń Lodu i Ognia, część 2)

Uporałam się z drugim kolosem, przede mną jeszcze 8... Jak na razie. Ale zanim przeczytam całość, to minie sporo czasu, a co szkodzi skrobnąć coś o drugim tomie już teraz?
        O pierwszej części mogę z czystym sercem powiedzieć, że mimo swojej objętości (900 stron) była... wstępem. Ale wstępem koniecznym. Na początku zapoznajemy się tam z sytuacją polityczną, postaciami i po ok.200 stronach już załapujemy kto jest kim, natomiast, gdy Gra o Tron się rozpoczyna, spokojnie już ogarniamy akcję. A co o drugim tomie? Początek był ciężki. Okazało się, że postaci aż tak dobrze nie pamiętałam. Ale potem już nic, tylko się wciągnęłam. Wojna zaczyna się na dobre, nowi królowie zgłaszają pretensje do tronu, a wszędzie dookoła polityczne intrygi. Żeby się tą polityką nie zmęczyć, jest też kilka innych wątków, równie ciekawych. Pod względem wydarzeń podobało mi się znacznie bardziej niż pierwszy tom - teraz zaczyna się już na dobre.
         George Martin ma troszeczkę męczący styl pisania, który nie pozwala przeczytać "w jeden wieczór", ale tą odrobinę męczenia całkowicie przyćmiewa ciekawość historii. Jak już się wkręciłam, to nawet po odłożeniu zaraz znów czytałam. Teraz jest już sporo bitew, które opisane są, po prostu, świetnie - czuć ten bitewny chaos i gorączkę, ale da się połapać. Jedyne co mi przeszkadzało, to mało narracji ze strony Daenerys - w pierwszym tomie dawała mocny powiew świeżości z powodu... no cóż, kompletnej zmiany miejsca akcji. Tutaj były z 4-5 fragmentów (po ok.10-30 stron) na 900 stron. Mało trochę.
        Jedną rzecz trzeba George'owi przyznać - ma gość talent to wymyślania świata. Cała kraina, rozpisana, wiele rodów, wiele tradycji, cała polityka, ogrom postaci - już za samo to należy się szacunek. Co prawda, ten ogrom potrafi zmęczyć - ale jednak to dzięki temu czuje się ten świat. Czuje się ten klimat.
        Kolejnym plusem są bohaterowie - jest ich wiele, a każdy jest rozwinięty. Niektórych można lubić, niektórych nie, ale nie warto się przywiązywać do żadnego ;) Trup ściele się gęsto, i muszę przyznać, sama jestem zaskoczona śmiercią niektórych postaci. W ogóle fabuła zaskakuje :D W każdym razie, mam swoich faworytów do tronu, czy przeżyją do końca - zobaczy się. Jest naprawdę wiele postaci, każda jest unikalna i wielowymiarowa. Martin nie narzuca opinii na temat postaci - spokojnie można kogoś lubić albo nie. Narracje ze strony różnych postaci to bardzo dobry pomysł, wręcz konieczny przy tak kolosalnej fabule. Widzimy wojnę z różnych perspektyw, jest naprawdę wiele, wiele wątków, nie ma lania wody.
      Troszeczkę krótka mi ta opinia wyszła... Ale to notka, a niekoniecznie recenzja, więc na siłę nie ma co pisać. Podsumowując - naprawdę rozbudowana powieść, mnóstwo wielowymiarowych bohaterów, których można lubić, jak i nie lubić, świetne opisy bitew - tylko za mało Daenerys. I czasem ten ogrom męczy.
     

1 komentarz:

  1. Uwielbiam "Grę o Tron" zarówno w formie książkowej jak i w formie serialu! Jet po prostu fenomenalna!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie:

    http://aldrazek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Jak już poświęciłeś/aś chwilkę, żeby to przeczytać, to zostaw po sobie ślad! Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota i pokazuje mi, że kogoś jednak obchodzą moje wypociny ;)