Dawcę napisała Lois Lowry. Jest to książka mimo wszystko młodzieżowa, porównywana do "Roku 1984", która zazwyczaj wypada w tym porównaniu słabiej. Ale ja ani "Roku..." nie czytałam, ani nie lubię porównywać dwóch książek o podobnej tematyce, więc robić tego nie będę.
Jonasz żyje w świecie wydawałoby się, idealnym. Może nie idealnym, ale idealnie uporządkowanym.Codziennie ta sama rutyna. Zasady są święte, a za ich łamanie jest kara, w zależności od ich wagi surowsza albo mniej. Każdy jest przypisany do rodziny... Tfu, komórki rodzinnej. Dzieci rodzą specjalnie dobierane rodzicielki, a następnie do komórki rodzinnej zostają przeniesione. Z każdym kolejnym rokiem życia odbywają ceremonię, aż do lat 12, kiedy odbywa się ceremonia najważniejsza. Przypisują im wtedy, na podstawie ich zainteresowań i charakteru, zawód. Opuszczają wtedy komórkę rodzinną. Jednak, nasz główny bohater czuje niepokój przed ceremonią. Nie ma pojęcia, kim będzie - lubi część rzeczy, ale niczym nie jest specjalnie zachwycony. Chłopak, ku swojemu zdziwieniu zostaje wybrany na "Odbiorcę pamięci", zaczyna więc szkolenie u poprzedniego odbiorcy...
Książka jest bardzo krótka, to widać, słychać i czuć, bo zaczątek fabuły to już jej 1/3, jednakże przy swojej krótkości baaardzo naładowana w emocje. Co prawda nie wiele się dzieje, bardzo duża część jej to kurs, podczas którego Jonasz dostaje kolejne wspomnienia. Poznaje prawdziwe uczucia, kolory, wyrazistość poprzedniego życia. Poznaje też śnieg, muzykę i inne przyjemności, które zostały usunięte wraz z nowym systemem. Poznaje też i bolesne wspomnienia, poznaje skutki złych decyzji ludzkości, i to , dlaczego wraz z "utopią" pozbawiono ludzi możliwości wyboru. Książka jest napisana znakomicie, idealnie można było się wczuć w Jonasza, w to co czuje. W jego wątpliwości, czy usunięcie indywidualizmu było dobrym posunięciem. Wydaje się być po prostu ludzki, a z każdą kolejną stroną coraz bardziej czuć przygniatający klimat dystopii, braku uczuć, oraz złych wspomnień, bolesnych.
„ Mamo? Tato? Chciałbym wam zadać jedno pytanie. (...) Czy wy mnie kochacie? Przez chwilę zapanowało niezręczne milczenie. Wreszcie ojciec zaśmiał się lekko. - J o n a s z u, jak słowo daję. Odrobinę precyzji językowej! (...) Użyłeś szalenie ogólnikowego słowa, tak pozbawionego treści, że już niemal całkowicie wyszło z użycia.”
Bohaterów rozwiniętych nie ma zbyt wielu, właściwie to tylko Dawca i Jonasz, reszta służy tylko do pokazania świata. Jonasz, jak już mówiłam, wydaje się być po prostu zwykły, realny, razem ze swoimi wątpliwościami. Dawca to bardzo smutna postać, przytłoczona ciężarem wspomnień. I tym, że tymi wspomnieniami z nikim podzielić się nie mógł. Reszta, jak mówiłam, to głównie dekoracje... I cytat powyżej to pokazuje.
Naprawdę trudno mi napisać coś konkretnego o tej książce. Jest piękna. Jest smutna. Jest wspaniale napisana. Jest najgorszą dystopią, jaką widziałam. Jest 10/10.
PS. Ta recenzja zostanie wstawiona również na empik.com . Jest to absolutnie uczciwe.
PSS. Proszę o konstruktywną krytykę, nie recenzuję idealnie.
PS. Ta recenzja zostanie wstawiona również na empik.com . Jest to absolutnie uczciwe.
PSS. Proszę o konstruktywną krytykę, nie recenzuję idealnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak już poświęciłeś/aś chwilkę, żeby to przeczytać, to zostaw po sobie ślad! Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota i pokazuje mi, że kogoś jednak obchodzą moje wypociny ;)